Autor |
Wiadomość |
Ziggy |
Wysłany: Wto 16:44, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
Rozencwajgowa napisał: | No prze-praszom, ale po prostu nie wiem. Nie ściągnęłam, nie chciało mi się iść do wypożyczalni (dalej, bo koło mnie ni ma). |
Ja mam na osiedlu. Pobiec ci? |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Wto 16:40, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
No prze-praszom, ale po prostu nie wiem. Nie ściągnęłam, nie chciało mi się iść do wypożyczalni (dalej, bo koło mnie ni ma).
Cholera, a w TV4 musiałam przegapić. |
|
Ziggy |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Wto 16:30, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
Wiem, chciałam ten film zobaczyć, ale jeszcze nie miałam okazji. Wkrótce spiracę albo wypożyczę.
Miałby mi umknąć film z duetem Burton & Depp? Niiieeeeeeee. |
|
Ziggy |
Wysłany: Wto 12:31, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
Wiem, widziałam ten film. |
|
passenger |
Wysłany: Wto 11:29, 08 Maj 2007 Temat postu: |
|
Oho, ciekawą informacje na temat Wooda wykopałem. Otóż, w 1994 roku film biograficzny o nim nakręcił...Tim Burton, główną rolę grał Johnny Deep! Film otrzymał Oscara za rolę drugoplanową Martina Landaua |
|
passenger |
Wysłany: Sob 21:54, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Ed Wood to rzeczywiście mistrz. Wg mnie on kręci je z pełną świadomością, czysty pastisz.
A Plan 9...mmm... Marsjanie chcą podbić Ziemię za pomocą armii zombich |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Sob 21:52, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Tak, teraz widzę, ale jak pisałam posta to jeszcze twego nie było. Niech więc temat zostanie, jako jest! |
|
Ziggy |
Wysłany: Sob 21:47, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Już poruszyłam wontek inszych cudaków. |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Sob 21:46, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
To może należałoby zmienić tytuł tego wątku na jakiś odnoszący się do Godzilli, skoro wszystkie filmy z nim są takie mocne? |
|
Ziggy |
Wysłany: Sob 21:45, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
passenger napisał: | Oooo Godzilla to jest megaklasyk jak dla mnie. Mnie urzekł film, w którym Godzilla rozwala Japonię, wygrywa nawet z ogromniastym robotem, a na końcu ginie, bo odkryli, że ma dwa mózgi i zamiast pruć w bardzo zakuty łeb walneli ją w okolice wątroby. Ale najlepsze w filmach o Godzilli są te sceny kręcone na minimakietach i szybkie przejścia między ujęciami: ludki-makieta-zbliżenie na Godzillę-ludki |
Ooo, brzmi zachęcająco.
Marzy mi się chwila, kiedy puszczą coś gdzieś kiedyś filmy Eda Wooda, np. Plan 9 z Kosmosu. |
|
passenger |
Wysłany: Sob 21:39, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Oooo Godzilla to jest megaklasyk jak dla mnie. Mnie urzekł film, w którym Godzilla rozwala Japonię, wygrywa nawet z ogromniastym robotem, a na końcu ginie, bo odkryli, że ma dwa mózgi i zamiast pruć w bardzo zakuty łeb walneli ją w okolice wątroby. Ale najlepsze w filmach o Godzilli są te sceny kręcone na minimakietach i szybkie przejścia między ujęciami: ludki-makieta-zbliżenie na Godzillę-ludki |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Sob 21:27, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Wahałam się, ale nie dałam go do gniotów, bo polecam zobaczyć. Niezapomniane przeżycie. Może dlatego, że na codzień też z Godzillą nie mam nic wspólnego.
Dwa zdjęcia z filmu:
|
|
Ziggy |
Wysłany: Sob 21:21, 05 Maj 2007 Temat postu: |
|
Ja z Godzillą nie mam nic wspólnego. Chyba rzeczywiście nie nadaje się do działu "Gnioty" ten cudak. |
|
Rozencwajgowa |
Wysłany: Sob 21:14, 05 Maj 2007 Temat postu: Dziwolągi |
|
Nie wiem na ile się zbłaźnię tym tematem, bo na kinie się raczej nie znam, ale pewnego pięknego dnia zobaczyłam pewien japoński film o Godzilli, po którym nie mogłam się otrząsnąć jeszcze przez długie tygodnie.
Film ten nosił tytuł "Godzilla kontra Król Ghidorah" i był tak absurdalnie nierealny, nieżyciowy i bezsensowny z okropnymi efektami specjalnymi, że mnie w pewnym sensie zachwycił. W tym samym sensie, co, powiedzmy, Lordi wygrywając Eurowizję.
Scena: japońscy żołnierze prezentują broń przed leżącym rannym dinozaurem, który pomógł im wygrać bitwę podczas II wojny światowej i ze łzami w oczach przepraszają, że nie mogą już mu pomóc, po czym odmaszerowują w podskokach. Inna scena: Godzilla (ów dinozaur zresztą, tyle że po napromieniowaniu), walcząc z potworem o uroczej nazwie King Ghidorah, toczy z pyska pianę do kąpieli.
Poza tym fabuła! Ludzie z XXIII wieku przylatują do 1992 roku, żeby nie dopuścić do ekspansji Japonii na pół świata (w XXI wieku była już najbogatszym krajem globu, a w XXIII „wykupiła wszystkie kraje Ameryki Południowej i Afryki” i była większa od USA i – w zależności od tłumaczenia – whole Europe/Związku Radzieckiego [halo, film z 1991?]), więc mówią mieszkańcom, że Godzilla, który zamieszkuje ich wody, zniszczy ich kraj w XXIII wieku i należy go usunąć, na co Japończycy oczywiście się godzą i gad prosto z tysiąc dziewięćset czterdziestego chyba drugiego zostaje przeniesiony na dno morza (właśnie nie wiem w którym roku ale czy to ważne), gdzie spoczywa dopóki na lądzie nie pojawi się mutant innych stworzeń, zostawionych – jak się okazuje – naumyślnie przez ludzi z przyszłości podczas II wojny światowej i nie zacznie niszczyć japońskich miast; Godzilla okazuje się jednak bardziej zmutowany niż wcześniej i po pokonaniu przeciwnika sam zaczyna rozpieprzać co popadnie, więc ludzie decydują się na sprowadzenie King Ghidorah spowrotem ze, zdaje się, XXIII wieku, gdzie go wysłali, aby tym razem on pokonał Godzillę – wraca więc wraz z nawróconą dziewczyną z przyszłości o japońskich korzeniach, jedyną dobrą wśród białej hołoty (co – zaznaczmy – wydało mi się bardziej antyamerykańskie niż rasistowskie) i oczywiście szczęśliwie ratuje ludność, a wszyscy niegodziwcy giną. Tradycyjne zmącenie spokoju w końcówce, kiedy wydawałobysiężemartwy Godzilla na dnie morza otwiera oko i zaczyna się podnosić.
Nietrudno się domyślić, że przy takiej historii trudno o miejsce na jakiekolwiek budowanie napięcia czy tym bardziej kreowanie postaci (chociaż główny bohater był nieco – momentami – zarysowany jako spoko koleś, z papierosem w ustach i nogami na stole).
Czy ktoś widział? Przeżył coś podobnego? |
|